wtorek, 31 października 2017

Cele na listopad

Cele na listopad
Nie wyobrażacie sobie jak szybko minął mi październik, być może dlatego, że tak wiele się działo. Wykłady, urodziny mojego brata, spotkanie z Magdaleną (w końcu!) i oczywiście dużo pracy i nauki. Dziś akurat mam wolne, więc siedzę z kawą w moim ulubionym kubku i piszę, odrabiam zadania i w międzyczasie robię pranie i zmywam naczynia, perfekcyjna pani domu ;)
O mijającym miesiącu mogę powiedzieć tyle, że nie należał do najbardziej udanych i cieszę się, że się już kończy, cały miesiąc dawałam z siebie 110% i jestem już zmęczona, grafik w pracy niekoniecznie sprzyjał nauce i wysypianiu się, ale listopad widzę już w lepszych barwach! Jeden cel został niezmieniony, bo nie dopracowałam go do końca, potrzebuję więcej czasu, żeby zobaczyć czy i jak dokładnie to działa.

Wydatki, wydatki, wydatki

Nie zbieram paragonów, bo to u mnie nigdy nie działało, zapisuje większe wydatki na cały miesiąc, tak robiłam od dawna, ale teraz mam na to osobny zeszyt, w którym zapisuję wydatki i przychody i nawet to ile chcę zaoszczędzić (na wakacje na przykład) i ile miesięcznie muszę na to odkładać. Polecam każdemu, bo trzymać rękę na własnym budżecie to naprawdę bardzo pomocna rzecz i można dzięki temu uniknąć wielu nieprzyjemności.

Nauka na pierwszym planie

Jak do tej pory uważam, że jestem bardzo zaangażowana w studiowanie i robię zadania (nawet te nieobowiązkowe), ale oczywiście nic bezinteresownie. Postanowiłam sobie, że będę się starać o stypendium. Skoro już uczę się czegoś, co mi się podoba i czego chcę się uczyć to mogę połączyć przyjemne z pożytecznym.

Zadbać o porządek w pokoju

Pomimo tego, że w domu właściwie tylko śpię i więcej czasu tu nie spędzam, przez nieregularne godziny pracy, to nie potrafię i nigdy nie potrafiłam utrzymać porządku, ale staram się, najtrudniej jest z toaletką, bo po makijażu najczęściej zostaje otwarta z wyjętymi kosmetykami, które leżą tak cały dzień, a na drugi dzień wyjmuję kolejne, żeby się pomalować. Ale w uporządkowanym pomieszczeniu zdecydowanie łatwiej się skupić, a poza tym jeśli nie posprzątam toaletki to nie mam gdzie się uczyć, bo służy mi też jako biurko, więc coś za coś.

Powodzenia w listopadzie!


piątek, 27 października 2017

Ja i moja nauka

Ja i moja nauka
Z podręcznikami się prawie nie rozstaje, mam je ze sobą tak często jak mogę i każdą wolną chwilę poświęcam na naukę. Mój grafik dał mi bolesnego kopniaka, więc do kolejnych wykładów nie mam zbyt wiele wolnego, a co za tym idzie nie mam czasu na naukę, a raczej mam, ale muszę się go porządnie naszukać. Jednak staram się nie narzekać, jak dotąd zdążam ze wszystkim poza pracą na zaliczenie jednych zajęć, ale z tym też się wyrobię tylko muszę sobie wyznaczyć konkretne dni kiedy poświęcę na to czas. I to jest właśnie mój sposób - wpisuję w planner kiedy uczę się lub odrabiam zadania z jakiego przedmiotu i skupiam się wtedy tylko na tym. Bo kiedy nie zaplanuję wcześniej co mam robić w rezultacie nie zrobię nic, bo co chwilę zmieniam zdanie, wertuję podręczniki i notatki, biorę telefon, żeby znaleźć coś na wikipedii lub przetłumaczyć jakieś słówko (zdecydowanie mniej rozpraszający jest tradycyjny słownik, nauczyłam się go używać i do angielskiego i do hiszpańskiego) i nagle zupełnie nieplanowanie ląduję na instagramie lub facebooku i tyle by było z mojej nauki. I kolejna rada, niby zupełnie oczywista, ale jednak nie do końca, najlepiej jest wyłączyć internet w telefonie i odłożyć go gdzieś dalej, żeby nie kusił, ja jeszcze dodatkowo kładę go ekranem do dołu i dopiero wtedy mogę się skupić na tym na czym powinnam. 
Takie mam sposoby na naukę, Ameryki nie odkryłam, wiem, ale mi to pomaga i wtedy potrafię zdecydowanie więcej z siebie wycisnąć i lepiej się poświęcić nie tylko nauce, ale czemukolwiek, pisaniu bloga, czytaniu książki i nawet odpoczywaniu, bo oczy też mamy zmęczone od ciągłego patrzenia w ekran.
Miłego dnia wszystkim!


poniedziałek, 23 października 2017

Wyzwania

Wyzwania
Skłamałabym mówiąc, że październik jest super udanym miesiącem, i że wszystko idzie po mojej myśli, ale staram się mimo to i mam szczerą nadzieję, że listopad bardziej się uda. Rzucam sobie wyzwanie, a nawet dwa i zobaczymy jak uda mi się je zrealizować. Pierwsze - uczyć się, co idzie mi całkiem nieźle jak na mnie i część zadań domowych mam już zrobione, a zajęcia skończyłam wczoraj o 13. Drugie? Pisać regularnie, najlepiej co drugi dzień, zauważyłam, że czas kiedy piszę jest czasem tylko i wyłącznie dla mnie, działa na mnie bardziej relaksująco niż maseczka, wypuszczam moje myśli w internet i automatycznie czuję się lepiej. 
Z innej beczki - Wrocław nie wydaje mi się już aż tak straszny jak ostatnio. Powoli, małymi kroczkami się tam odnajduję i staram się jak najmniej chodzić z nawigacją i zapamiętywać drogę, którą idę. Poza tym miło czasem przyjrzeć się temu co mnie otacza, polecam to każdemu - przestać patrzyć się w telefon, często bez celu i rozejrzeć się, bo w zeszłą sobotę zauważyłam jaki Wrocław potrafi być piękny, a nigdy wcześniej tego nie dostrzegałam.



wtorek, 10 października 2017

Nie takie studia straszne!

Nie takie studia straszne!
Pierwsze wykłady już za mną i do przewidzenia było, że moje obawy się zupełnie nie sprawdziły, jak zawsze zresztą. Nie wiem czy z jakiejkolwiek innej uczelni byłabym tak zadowolona jak z WSF. Wykłady są w większości ciekawe i ciekawie prowadzone (problem mam tylko z gramatyką, ale tak już mam, że mnie nie kręci). I poziom jest taki, że nie czuję się, powiedzmy, za mało nauczona, bo rozumiem wykłady, więc nie czuję potrzeby uzupełniania braków i wiem, że mogę śmiało iść z materiałem do przodu. Notatek robiłam bardzo dużo i widzę, że jestem bardzo zmotywowana do nauki, od razu kiedy wracałam do hotelu segregowałam notatki i jeszcze je uzupełniałam. Mam nadzieje, że każdy miał równie dobry start na studiach!
A co do miasta - wciąż nie jestem do niego przekonana, gubię się i nie czuję się dobrze, ale mam nadzieje, że to minie po kilku kolejnych wykładach. Wiążę z Wrocławiem trochę więcej niż tylko studia, więc mam nadzieję się tam w miarę szybko oswoić. 
A jak Wam mija początek października? 


wtorek, 3 października 2017

Nie dać się jesieni!

Nie dać się jesieni!
Od wczoraj pogoda mnie wcale nie rozpieszcza, zmokłam tyle razy, że nie wiem czy zdążyłam dobrze się wysuszyć pomiędzy jednym wyjściem, a drugim. Jednak pomimo deszczowej pogody i chłodu, pomimo tego, że coraz szybciej robi się ciemno to szczerze mówiąc jesień jest moją najbardziej produktywną porą. Zawsze wtedy bardziej chce mi się planować różne rzeczy i być bardziej zorganizowaną, może wiąże się to z corocznym powrotem do szkoły, tym razem trochę późniejszym, ale zadziałał tak samo. Jednak wiele osób ma tak, że jesień kompletnie ich demotywuje. Za oknem szaro i zimno, najlepiej nie wystawiać nosa za drzwi. Jednak moim zdaniem grunt to dobre podejście i kilka sposobów na jesienne smutki.

#1 Gorąca czekolada

Moja prawdziwa miłość od kilku lat, nieważne czy z lodami, z bitą śmietaną, z kruszonymi bezami - ja przyjmę ją w każdej postaci i najlepiej umilała mi czas kiedy robiłam do szkoły coś pracochłonnego lub kiedy się uczyłam. Oczywiście była ze mną też podczas samotnych wypadów do kawiarni po szkole i chociaż niektórzy mówią, że rozleniwia to na mnie działa zupełnie odwrotnie!

#2 Garderoba

Porządki w szafie i segregowanie ubrań na te letnie i jesienno-zimowe to jedno z moich ulubionych zajęć. A najbardziej, jak chyba znaczna część dziewczyn, lubię zakupy. Swetry, golfiki, ciepłe skarpetki, kapcie, piżamki i oczywiście jesienne buciki, które kocham nosić! Kilka nowych ubrań, lub nawet tych starych, ale w nowej odsłonie zawsze cieszy ;)

#3 Domowe wieczory

Pomimo ogromu rzeczy jakie można robić jesienią to chyba najbardziej zawsze doceniałam wieczory spędzane w domu, z kubkiem herbaty z imbirem i już mniejsza z kim je spędzałam, z bratem, rodzicami, przyjaciółką czy ukochanym. Świadomość, że za oknem jest zimno, a ja siedzę w ciepłym domu przykryta kocem i siorbię ciepły napój z mojego ulubionego kubka jest niesamowita i sprawia, że naprawdę doceniam to co mam. 


Copyright © 2016 The Selfish Blog , Blogger