wtorek, 31 października 2017

Cele na listopad

Cele na listopad
Nie wyobrażacie sobie jak szybko minął mi październik, być może dlatego, że tak wiele się działo. Wykłady, urodziny mojego brata, spotkanie z Magdaleną (w końcu!) i oczywiście dużo pracy i nauki. Dziś akurat mam wolne, więc siedzę z kawą w moim ulubionym kubku i piszę, odrabiam zadania i w międzyczasie robię pranie i zmywam naczynia, perfekcyjna pani domu ;)
O mijającym miesiącu mogę powiedzieć tyle, że nie należał do najbardziej udanych i cieszę się, że się już kończy, cały miesiąc dawałam z siebie 110% i jestem już zmęczona, grafik w pracy niekoniecznie sprzyjał nauce i wysypianiu się, ale listopad widzę już w lepszych barwach! Jeden cel został niezmieniony, bo nie dopracowałam go do końca, potrzebuję więcej czasu, żeby zobaczyć czy i jak dokładnie to działa.

Wydatki, wydatki, wydatki

Nie zbieram paragonów, bo to u mnie nigdy nie działało, zapisuje większe wydatki na cały miesiąc, tak robiłam od dawna, ale teraz mam na to osobny zeszyt, w którym zapisuję wydatki i przychody i nawet to ile chcę zaoszczędzić (na wakacje na przykład) i ile miesięcznie muszę na to odkładać. Polecam każdemu, bo trzymać rękę na własnym budżecie to naprawdę bardzo pomocna rzecz i można dzięki temu uniknąć wielu nieprzyjemności.

Nauka na pierwszym planie

Jak do tej pory uważam, że jestem bardzo zaangażowana w studiowanie i robię zadania (nawet te nieobowiązkowe), ale oczywiście nic bezinteresownie. Postanowiłam sobie, że będę się starać o stypendium. Skoro już uczę się czegoś, co mi się podoba i czego chcę się uczyć to mogę połączyć przyjemne z pożytecznym.

Zadbać o porządek w pokoju

Pomimo tego, że w domu właściwie tylko śpię i więcej czasu tu nie spędzam, przez nieregularne godziny pracy, to nie potrafię i nigdy nie potrafiłam utrzymać porządku, ale staram się, najtrudniej jest z toaletką, bo po makijażu najczęściej zostaje otwarta z wyjętymi kosmetykami, które leżą tak cały dzień, a na drugi dzień wyjmuję kolejne, żeby się pomalować. Ale w uporządkowanym pomieszczeniu zdecydowanie łatwiej się skupić, a poza tym jeśli nie posprzątam toaletki to nie mam gdzie się uczyć, bo służy mi też jako biurko, więc coś za coś.

Powodzenia w listopadzie!


piątek, 27 października 2017

Ja i moja nauka

Ja i moja nauka
Z podręcznikami się prawie nie rozstaje, mam je ze sobą tak często jak mogę i każdą wolną chwilę poświęcam na naukę. Mój grafik dał mi bolesnego kopniaka, więc do kolejnych wykładów nie mam zbyt wiele wolnego, a co za tym idzie nie mam czasu na naukę, a raczej mam, ale muszę się go porządnie naszukać. Jednak staram się nie narzekać, jak dotąd zdążam ze wszystkim poza pracą na zaliczenie jednych zajęć, ale z tym też się wyrobię tylko muszę sobie wyznaczyć konkretne dni kiedy poświęcę na to czas. I to jest właśnie mój sposób - wpisuję w planner kiedy uczę się lub odrabiam zadania z jakiego przedmiotu i skupiam się wtedy tylko na tym. Bo kiedy nie zaplanuję wcześniej co mam robić w rezultacie nie zrobię nic, bo co chwilę zmieniam zdanie, wertuję podręczniki i notatki, biorę telefon, żeby znaleźć coś na wikipedii lub przetłumaczyć jakieś słówko (zdecydowanie mniej rozpraszający jest tradycyjny słownik, nauczyłam się go używać i do angielskiego i do hiszpańskiego) i nagle zupełnie nieplanowanie ląduję na instagramie lub facebooku i tyle by było z mojej nauki. I kolejna rada, niby zupełnie oczywista, ale jednak nie do końca, najlepiej jest wyłączyć internet w telefonie i odłożyć go gdzieś dalej, żeby nie kusił, ja jeszcze dodatkowo kładę go ekranem do dołu i dopiero wtedy mogę się skupić na tym na czym powinnam. 
Takie mam sposoby na naukę, Ameryki nie odkryłam, wiem, ale mi to pomaga i wtedy potrafię zdecydowanie więcej z siebie wycisnąć i lepiej się poświęcić nie tylko nauce, ale czemukolwiek, pisaniu bloga, czytaniu książki i nawet odpoczywaniu, bo oczy też mamy zmęczone od ciągłego patrzenia w ekran.
Miłego dnia wszystkim!


poniedziałek, 23 października 2017

Wyzwania

Wyzwania
Skłamałabym mówiąc, że październik jest super udanym miesiącem, i że wszystko idzie po mojej myśli, ale staram się mimo to i mam szczerą nadzieję, że listopad bardziej się uda. Rzucam sobie wyzwanie, a nawet dwa i zobaczymy jak uda mi się je zrealizować. Pierwsze - uczyć się, co idzie mi całkiem nieźle jak na mnie i część zadań domowych mam już zrobione, a zajęcia skończyłam wczoraj o 13. Drugie? Pisać regularnie, najlepiej co drugi dzień, zauważyłam, że czas kiedy piszę jest czasem tylko i wyłącznie dla mnie, działa na mnie bardziej relaksująco niż maseczka, wypuszczam moje myśli w internet i automatycznie czuję się lepiej. 
Z innej beczki - Wrocław nie wydaje mi się już aż tak straszny jak ostatnio. Powoli, małymi kroczkami się tam odnajduję i staram się jak najmniej chodzić z nawigacją i zapamiętywać drogę, którą idę. Poza tym miło czasem przyjrzeć się temu co mnie otacza, polecam to każdemu - przestać patrzyć się w telefon, często bez celu i rozejrzeć się, bo w zeszłą sobotę zauważyłam jaki Wrocław potrafi być piękny, a nigdy wcześniej tego nie dostrzegałam.



wtorek, 10 października 2017

Nie takie studia straszne!

Nie takie studia straszne!
Pierwsze wykłady już za mną i do przewidzenia było, że moje obawy się zupełnie nie sprawdziły, jak zawsze zresztą. Nie wiem czy z jakiejkolwiek innej uczelni byłabym tak zadowolona jak z WSF. Wykłady są w większości ciekawe i ciekawie prowadzone (problem mam tylko z gramatyką, ale tak już mam, że mnie nie kręci). I poziom jest taki, że nie czuję się, powiedzmy, za mało nauczona, bo rozumiem wykłady, więc nie czuję potrzeby uzupełniania braków i wiem, że mogę śmiało iść z materiałem do przodu. Notatek robiłam bardzo dużo i widzę, że jestem bardzo zmotywowana do nauki, od razu kiedy wracałam do hotelu segregowałam notatki i jeszcze je uzupełniałam. Mam nadzieje, że każdy miał równie dobry start na studiach!
A co do miasta - wciąż nie jestem do niego przekonana, gubię się i nie czuję się dobrze, ale mam nadzieje, że to minie po kilku kolejnych wykładach. Wiążę z Wrocławiem trochę więcej niż tylko studia, więc mam nadzieję się tam w miarę szybko oswoić. 
A jak Wam mija początek października? 


wtorek, 3 października 2017

Nie dać się jesieni!

Nie dać się jesieni!
Od wczoraj pogoda mnie wcale nie rozpieszcza, zmokłam tyle razy, że nie wiem czy zdążyłam dobrze się wysuszyć pomiędzy jednym wyjściem, a drugim. Jednak pomimo deszczowej pogody i chłodu, pomimo tego, że coraz szybciej robi się ciemno to szczerze mówiąc jesień jest moją najbardziej produktywną porą. Zawsze wtedy bardziej chce mi się planować różne rzeczy i być bardziej zorganizowaną, może wiąże się to z corocznym powrotem do szkoły, tym razem trochę późniejszym, ale zadziałał tak samo. Jednak wiele osób ma tak, że jesień kompletnie ich demotywuje. Za oknem szaro i zimno, najlepiej nie wystawiać nosa za drzwi. Jednak moim zdaniem grunt to dobre podejście i kilka sposobów na jesienne smutki.

#1 Gorąca czekolada

Moja prawdziwa miłość od kilku lat, nieważne czy z lodami, z bitą śmietaną, z kruszonymi bezami - ja przyjmę ją w każdej postaci i najlepiej umilała mi czas kiedy robiłam do szkoły coś pracochłonnego lub kiedy się uczyłam. Oczywiście była ze mną też podczas samotnych wypadów do kawiarni po szkole i chociaż niektórzy mówią, że rozleniwia to na mnie działa zupełnie odwrotnie!

#2 Garderoba

Porządki w szafie i segregowanie ubrań na te letnie i jesienno-zimowe to jedno z moich ulubionych zajęć. A najbardziej, jak chyba znaczna część dziewczyn, lubię zakupy. Swetry, golfiki, ciepłe skarpetki, kapcie, piżamki i oczywiście jesienne buciki, które kocham nosić! Kilka nowych ubrań, lub nawet tych starych, ale w nowej odsłonie zawsze cieszy ;)

#3 Domowe wieczory

Pomimo ogromu rzeczy jakie można robić jesienią to chyba najbardziej zawsze doceniałam wieczory spędzane w domu, z kubkiem herbaty z imbirem i już mniejsza z kim je spędzałam, z bratem, rodzicami, przyjaciółką czy ukochanym. Świadomość, że za oknem jest zimno, a ja siedzę w ciepłym domu przykryta kocem i siorbię ciepły napój z mojego ulubionego kubka jest niesamowita i sprawia, że naprawdę doceniam to co mam. 


wtorek, 26 września 2017

Cele na październik

Cele na październik
Każdy kolejny miesiąc wita mnie w inny sposób i każdy ma swoje inne priorytety i dokładnie tak samo jest z październikiem. Zaczyna się już za kilka dni, a wraz z nim wykłady, wyjazdy do Wrocławia, nowe wyzwania w pracy i w życiu prywatnym, którym nie tylko będę musiała stawić czoła, ale będę chciała. Mam w sobie dziś niesamowitą dawkę motywacji i wiem, że to nie tylko dziś, bo na przestrzeni kilku kolejnych miesięcy mam do wykonania kawał roboty, ale o tym na razie cichutko, tym się pochwalę kiedy będzie dopięte na ostatni guzik. A tymczasem mam kilka rzeczy do skreślenia z lisy już w październiku, jakich?
 

Ogarnąć wydatki

Będzie ich trochę więcej, wiem o tym doskonale, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że na początku listopada będę robić tatuaż, że mam już wspomniane wyjazdy do Wrocławia (gadam o tym cały czas, tak, ale jestem niesamowicie podekscytowana!), osiemnaste urodziny mojego brata, wymieniać mogłabym jeszcze naprawdę wiele pozycji, ale to na co i ile wydaję jest już mniej istotne niż fakt, że muszę robić to z głową i wypracować sobie na to jakiś działający system.

Poświęcić się pracy

Poświęcona czuję się już od początku, bo naprawdę chcę się uczyć i robić wszystko już tak szybko i z taką sprawnością jak moi współpracownicy. Pracuję już dwa tygodnie i mam nadzieję, że w październiku uda mi się zaliczyć wszystkie szkolenia na moim stanowisku. Mówili mi już "nie napalaj się", ale ja się nie napalam, mam ambicje i już na rozmowie kwalifikacyjnej wiedziałam, że będę chciała to zrobić i jak na razie jestem na dobrej drodze.

Nie dać się zwariować w wielkim mieście

Uwielbiam Warszawę i zawsze czułam się tam dobrze, niestety nie mogę powiedzieć tego samego o Wrocławiu. Do tego miasta nigdy nie pałałam szczególną sympatią ani w ogóle żadną sympatią, nogami i rękoma broniłam się przed studiowaniem tam czy mieszkaniem. Plany i poglądy się troszeczkę zmieniły, spojrzałam na niektóre rzeczy bardziej racjonalnie i już w przyszłym tygodniu jadę pierwszy raz sama podbijać Wrocław. Ale ten cel jest bardziej dla mnie jak "od początku starać się na studiach". Jestem leniuszkiem i wiem o tym, ale angielskiego zawsze lubiłam się uczyć i sprawiało mi to przyjemność, nawet robiłam to w czasie wolnym - hobbystycznie. Teraz to  będzie po prostu nauka na troszkę innym poziomie, poprzeczka wysoko, tak jak lubię ;)



poniedziałek, 25 września 2017

Kolejny początek

Kolejny początek
Październik zbliża się do mnie wielkimi krokami, a ja chociaż staram się jak mogę być gotowa na początek mojego studenckiego życia to wciąż mam wrażenie, że czegoś mi brakuje i coś jest niewystarczająco zaplanowane. A biorę pod uwagę wszystko, naprawdę, zapisuję ważne rzeczy, szukam jak najlepszych hosteli, jak najbliżej uczelni i rezerwuje je z wyprzedzeniem, zapisuje wydatki, żebym wiedziała jak rozplanować wypłatę (tak, znalazłam pracę!) i kupiłam nawet słownik do hiszpańskiego z podstawowymi zasadami gramatycznymi, żebym była gotowa na wszystko. Pierwsze wykłady mam już 6. października i dopiero wtedy tak naprawdę zobaczę czy byłam odpowiednio przygotowana. Wiem, że zanim się obejrzę będę już w autobusie do Wrocławia, bo do piątku pracuję właściwie całe dnie, w sobotę jadę na mecz, a wtedy zostanie już tylko kilka dni. Ale życzcie mi powodzenia!


piątek, 11 sierpnia 2017

Leniuszkowanie

Leniuszkowanie
Jeden z dłuższych tygodni jakiemu musiałam stawić czoła powoli, wręcz ślimaczym tempem dobiega końca. Troszeczkę zmian, tak dosłownie ociupinkę. Odeszłam z pracy i - jak to ja - nie mam co robić z wolnym czasem, właściwie to sprzątam wszystko co mogę posprzątać i tułam się od toaletki do łóżka. Najbliższe przyjaciółki są w pracy całymi dniami, a chłopak chwilowo wyjechał. Katarzyna zostawiona na pastwę losu, dosłownie samej sobie. Jedyne, co mnie pociesza to fakt, że moja mama będzie miała teraz aż cztery dni wolnego i może coś razem porobimy. Z planów na wakacje zostało mi już tylko pojechać do Zoo i znaleźć nową pracę. Zoo musi poczekać aż mój ukochany wróci z wyjazdu, a pracą zajmuję się calutki czas, nienawidzę mieć tyle wolnego czasu, pozdrawiam wszystkich, którzy tak samo jak ja muszą mieć zajęcie cały czas, bo zaczynają wariować ;)


czwartek, 20 lipca 2017

Studentka Katarzynka

Studentka Katarzynka
Wyniki matur już dawno za mną, jestem prawie zadowolona, ale uważam, że nie mam na co narzekać. Matematyka zdana bez problemu, a tylko o to się tak naprawdę martwiłam. Skoro królowa wszystkich nauk nie stoi mi na drodze to mogę wszem i wobec ogłosić, że dostałam się na studia! Jestem niesamowicie szczęśliwa, bo ostatnie kilka miesięcy roku szkolnego naprawdę ciężko pracowałam, żeby uzyskać jak najwyższy wynik z angielskiego i udało się! Filologia angielska z hiszpańskim w Wyższej Szkole Filologicznej we Wrocławiu. Teraz już tylko czekać do października i zaczynam studenckie życie. Jestem z siebie bardzo dumna, bo wiem, że wcześniej wysoko postawiłam sobie poprzeczkę. Moja anglistka była bardzo wymagająca w stosunku do mnie, bo wiedziała, że jestem z tych, którzy chcą się nauczyć i kiedy inni mieli dość inwersji ja prosiłam ją o dodatkowe zadania dla mnie, bo wciąż czułam, że nie rozumiem tego wystarczająco. A teraz będę się uczyć angielskiego na zupełnie innym poziomie. I hiszpańskiego, od gimnazjum chciałam uczyć się tego języka, ale nie miałam po drodze do szkoły językowej. 
Trzymajcie kciuki! 


środa, 22 marca 2017

If you can dream it you can do it

If you can dream it you can do it
Od wczorajszego popołudnia moim niesamowitym źródłem motywacji jest moja przyjaciółka. Nie, inaczej, zawsze mnie motywowała, ale wczoraj dzięki niej zrozumiałam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ona nie wie, że piszę ten wpis o niej, więc nie robię tego na pokaz, ani nic z tych rzeczy. Najpierw powiem o co mi w ogóle chodzi - Daria jest naprawdę wielką fanką Toma Odella, wczoraj po raz drugi była na jego koncercie. Kilka miesięcy temu zrobiła sobie tatuaż związany z samym artystą i jej marzeniem było, żeby on się o tym dowiedział. Nie mówiłam nigdy, że to się nie uda, bo znam ją i wiem, że jak coś robi to na 110%, ale też wiedziałam, że to jest coś na poziomie mojego spotkania Sheerana. A jednak wiecie co? Wczoraj przed koncertem Daria poszła na warszawską starówkę, żeby zrobić sobie zdjęcia na ładnym tle. I spotkała Toma, porozmawiała z nim chwilę, zrobiła zdjęcie i pokazała tatuaż. Byłam w pracy kiedy dostałam od niej zdjęcia i wywołała tak ogromny uśmiech na mojej twarzy, że sama się tego nie spodziewałam. Ona spełniła marzenie i sprawiła, że ja w swoje uwierzyłam. Mogą się spełnić, nawet kwestią przypadku, ale mogą. Dlatego prędzej czy później, każdy z nas może osiągnąć to czego pragnie, wystarczy chcieć, zrobić coś w tym kierunki i być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. A teraz do dzieła! Szukajmy naszego odpowiedniego miejsca i odpowiedniego czasu!



poniedziałek, 20 marca 2017

Wiosna?

Wiosna?
Wraz z początkiem wiosny zawitał do mnie niesamowicie dobry humor i ogromna chęć do robienia czegokolwiek, nawet wstawania rano, bo ostatnie dwa dni poszły mi aż niewiarygodnie dobrze! Oby wszystko utrzymało się jak najdłużej, bo jestem tak zdecydowanie bardziej produktywna i marnuje mniej czasu. A nawet się uczę, to już w ogóle jest dla mnie sukces. 
Tydzień zapowiada się bardzo pracowicie, ale na szczęście mam wolny weekend, nie mogę się doczekać, bo idę z mamą na pizze. Właściwie to będzie mój cheat, więc poświętuję sobie porządnie, raz w miesiącu można ;) Tymczasem, jutro idę do pracy i na trening, w środę będę nadrabiać szkołę, w czwartek daje korepetycje, w piątek? Jeszcze sama tego nie wiem, może nadgonię bloga i w końcu zrobię paznokcie, bo już nie mogę na nie patrzeć w takim stanie...
A teraz idę już spać, jutro znów do szkoły. Miłego wieczoru wszystkim!


piątek, 17 marca 2017

18.03.17

18.03.17
Wstawanie rano do pracy jest jeszcze trudniejsze niż wstawanie do szkoły. Głównie dlatego, że w szkole zawsze mogę usprawiedliwić spóźnienie lub nieobecność, a w pracy? No cóż... Ale tylko dziś, jutro i wtorek, kolejny weekend mam wolny!  Mam mnóstwo do zrobienia w przyszłym tygodniu, zwłaszcza, że kompletnie zapomniałam o pracy na temat twórczości Fridy Kahlo.Czyli muszę ją całą zrobić najlepiej w poniedziałek lub środę, bo we wtorek pracuję, a w czwartek daje korepetycje. 
Mam pomysły na kilka postów, ale to wszystko kiedy będę miała czas, żeby na spokojnie usiąść z kawą w moim ulubionym kubku i się tym zająć. Tymczasem muszę już zmykać, bo nie wyrobię się do pracy, a tego nie chcemy!

71 dni do Cypru!

wtorek, 14 marca 2017

Akcja Motywacja!

Akcja Motywacja!
Coraz częściej widzę ludzi w okularach przeciwsłonecznych i tak mnie to cieszy! To znaczy,  ze wiosna idzie do nas wielkimi krokami i już za moment będzie cieplutko. 
Wczoraj, razem z mamą, poszłam na małe zakupy, żeby odświeżyć lekko garderobę i wprowadzić do niej wiosenne kolory! Co prawda to mama znalazła sobie całe mnóstwo rzeczy, a ja dwie koszulki, ale ja jestem wybredna, więc to dlatego ;) Za to znalazłam sobie sklep internetowy gdzie jest to, co mnie interesuje, więc nie jestem aż tak stratna! 
Moje planowanie idzie w dobrym kierunku i widzę, że poprawiła mi się organizacja czasu, to przed maturą jest bardzo ważne, przynajmniej tak myślę, zwłaszcza, że ZACZĘŁAM SIĘ UCZYĆ! Zmotywowało mnie to, że chyba już wybrałam sobie uczelnie i kierunek. Wczoraj pocztą przyszła do mnie broszurka z informacjami i dokładnie ją studiując, stwierdziłam, że to jest to, podjęłam decyzję. Wszyscy są szczęśliwi - ja mam super kierunek, mama i babcia się cieszą, że zostaję we Wrocławiu i nie wyjeżdżam nigdzie daleko. 
Ale zanim to wszystko - matura! Oby poszła mi przyzwoicie, wtedy będziemy rozmawiać o studiach. Jeśli słoneczko dopisze tak jakbym tego chciała to pójdę na jakieś zdjęcia, ale tym razem w odsłonie wiosennej, a nie all black, mam już humor na wiosnę i jestem pełna motywacji! Miłego dnia!


sobota, 11 marca 2017

Be Happy!

Be Happy!
Hej Wszystkim! Jak Wam mija weekend? Mój, jak zwykle, w pracy. Ale wiecie co? Wczoraj rano, jedna klientka dała mi kopa motywacyjnego na calutki dzień. Właściwie nie zrobiła nic niezwykłego, po prostu przyszła, zamówiła kawę i deser, jej zamówienie jest nieistotne. Usiadła sama przy stoliku i przeglądała swoje social media, czasami po prostu rozglądała się po kawiarni i wyglądała na szczęśliwą, tak po prostu. Niesamowicie zadbana i piękna kobieta, modnie i ładnie ubrana, która potrafi się cieszyć swoim towarzystwem. I sama nie mogłam przestać się uśmiechać, bo dziś częściej spotykam się z czymś w stylu "nie pójdę tam sam/sama, bo ludzie się będą patrzyć". I co? Też kiedyś taka byłam. Teraz częściej wychodzę gdzieś sama niż z kimś, bo wszyscy pracujemy, a grafiki nie zawsze się zgrywają i wspólne wyjścia są planowane z dużym wyprzedzeniem i są rzadko. 
W listopadzie zrobiłam sobie tatuaż, nie jest to przypadkowy wzór znaleziony na pinterscie czy gdziekolwiek indziej. Ma mi o czymś przypominać. O czym? Żeby niczego nie żałować, bo to i tak przeminie, ludzie o tym zapomną i jedyną osobą, która będzie to rozpamiętywać będę ja. 
Kurczę, ale się rozgadałam. Czas kończyć i zbierać się do pracy. Miłego dnia!


piątek, 10 marca 2017

Mój kalendarz

Mój kalendarz
Jak już ostatnio wspomniałam - mam obsesje na punkcie kalendarzy i plannerów, kocham wszystko, co jest związane z organizacją czasu. Kiedy mam ze sobą kalendarz wszystko jest dograne na tip-top, mam tam zapisane treningi, godziny, o których wracam do domu, listy rzeczy do zrobienia, listy zakupów, mój grafik z pracy, wszystkie sprawdziany, kartkówki i szkolne wyjścia, no i oczywiście są też moje sprawy prywatne.Codziennie wieczorem siadam i uzupełniam, żeby nic mi nie umknęło. Najlepszym sposobem jest wprowadzenie kolorowych zakreślaczy, wtedy wystarczy tylko jedno spojrzenie i wiem co się będzie działo w dany dzień. Na przykład - na zielono zaznaczam sprawy związane z pracą, na niebiesko szkołę, pomarańczowo moje życie prywatne, itd... Naprawdę to mi bardo ułatwia życie. W dodatku mam wiele samoprzylepnych karteczek i naklejek, bo lubię, kiedy coś się dzieje w moim kalendarzu, kiedy jest kolorowo, od razu wtedy przyjemniej mi się go używa ;)
Ten kalendarz kupiłam w styczniu w biedronce, ale jestem pewna, że na przyszły rok zaopatrzę się w planner Paperdot, bo będzie się działo już troszeczkę więcej, poza tym bardzo odpowiada mi jego budowa.  





środa, 8 marca 2017

Dzień kobiet

Dzień kobiet
Miałam nadzieję, że chociaż dziś pogoda dopisze tak jakbym tego chciała, ale nie, nie będę narzekać, nie po to tu jestem! Po pierwsze - wszystkiego najlepszego, kobietki! Po drugie - ciepło nie było, ale milej się ćwiczyło, kiedy za oknem widziałam słońce. Dzień należał do udanych, zdecydowanie. Angielski, his, kwiaty, rafaello, kino, siłownia, kwiaty, zakupy i odebrałam moją paczkę z kiosku. Produktywnie, jak to ja. Wczoraj dogłębnie posprzątałam calutki pokój, nawet wnętrza szafek, dosłownie wszystko. Zajęło mi to przynajmniej 6 godzin, ale wygrałam z moim bałaganem, wyrzucam go z pokoju, szafek, kalendarza i życia, najlepsze dopiero przede mną!
Powinnam już dawno odejść od komputera i przygotować się na korepetycje z angielskiego, jutro biorę na klatę pracowity dzień, trzymajcie za mnie kciuki!

P.S. Jeśli  kiedykolwiek, jakimś cudem, będziecie w Świdnicy (Dolnośląskie), koniecznie musicie odwiedzić Amaretto Gelato Caffe, mają przepyszne lody i kawę, moje ulubione miejsce na ziemi, przysięgam!


poniedziałek, 6 marca 2017

MarcoweLove!

MarcoweLove!
Cześć Wam! Pomimo tego, że dzień zaczął się okropnie i byłam pewna, że wszystko się dalej potoczy tym złym torem to mam bardzo dobry humor. Być może to dzięki temu, że mam za sobą dobry trening. Tak, siłownia zdecydowanie poprawia samopoczucie. No i, jak to stereotypowa kobieta, zrobiłam MAŁE I POTRZEBNE zakupy. Spodnie, top, trochę suplementów i shaker, same drobiazgi... Nie obwiniajcie mnie, ja tylko chciałam się trochę porozpieszczać, bo cała wypłata za luty poszła na bilety na Cypr i miałam bardzo biedny miesiąc. Ten zapowiada się lepiej, bo jest mniej wydatków. Albo inaczej - więcej, ale zdecydowanie mniejszych. 
Wracam do gry - znów zaczęłam sumiennie i systematycznie prowadzić kalendarz, muszę wrócić do mojego normalnego stylu życia i może go trochę podrasować, bo widzę kilka mankamentów, ale cały czas nad tym pracuje. Ostatni weekend dał mi niesamowitego kopa motywacyjnego, pomimo tego, że słońce oglądałam zamknięta za ladą kawiarni i zazdrościłam wszystkim ludziom, którym robiłam zamówione wcześniej desery lodowe i kawy. Mimo wszystko, miło było znów oglądać słońce i czuć odrobinę jego ciepła, aż zachciało mi się robić cokolwiek, bo w zimie często moja motywacja jest równa zeru, niestety. 
Jak Wam idą przygotowania do wiosny? Jakieś plany?

Jakby ktoś chciał wiedzieć: Sukienka - Cropp / Ponczo - Esmara / Kapelusz - SinSay / Buty - Minimaxi

środa, 1 marca 2017

02.03.2017

02.03.2017
Pomimo tego, że jestem rannym ptaszkiem i zdecydowanie wolę wstać wcześnie i mieć więcej dnia dla siebie, nie mogę powiedzieć, że wczesne wstawanie to moja ulubiona czynność. Nienawidzę tego i nie umiem wstać od razu z budzikiem, próbowałam już chyba wszystkiego i nic nie jest w stanie mnie ściągnąć z łóżka. Pociesza mnie tylko fakt, że dobrze wiem, że nie tylko ja tak mam...
Wczorajszy dzień nie wywołał żadnych sensacji, próbna matura z matematyki to porażka, napisałam bardzo niewiele. Od razu po maturze poszłam na siłownie z Darią i tam też mi nie poszło. To był chyba najsłabszy trening jaki zrobiłam kiedykolwiek. Dziś nie idę na siłke, dziś mam fitness u mnie, dawno tam nie byłam, bo we wtorki i czwartki pracowałam. Ale! Prawie zapomniałam! Wczoraj, pomimo porażki w szkole i na treningu, zrobiłam pyszny proteinowy serniczek. Oczywiście w pogoni za czymś słodkim ;) Kiedy dopracuje przepis i proporcje na cacy to go tu wrzucę, na razie jeszcze nie wyszedł taki jaki bym chciała i później zaczynam walkę z proteinowymi goframi, trzymajcie kciuki!
Jutro premiera płyty Eda, nie mogę się doczekać <3


niedziela, 26 lutego 2017

Ostatni dzień ferii

Ostatni dzień ferii
Ostatni dzień ferii, a ja, zamiast wykorzystać go jakoś super i się  chociaż wyspać, wstałam o 8, zrobiłam mój białkowy omlet na śniadanie i wzięłam się za wypełnianie mojej listy rzeczy do zrobienia, którą spisałam wczoraj. Nie ma leniuchowania i przyjemności. Szkoda, że nie pójdę dziś na siłownie, jest czynna od 10 do 16, więc po prostu się nie wyrobię, ale odbiję to sobie! Dziś do zrobienia mam jeszcze obiadek, skończyć zagadnienia na polski, zrobić paznokcie, bo oczywiście je połamałam i umyć pędzle. Z ważnych rzeczy to tyle. 
Niestety muszę przyznać, że tegoroczne ferie nie należały do wyjątkowo udanych. Nie były złe, ale niektóre sytuacje mogły się potoczyć inaczej, trochę lepiej. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Jutro wracam do szkoły i znów wejdę w mój codzienny szkolny rytm. W poniedziałek nic ciekawego mnie raczej nie czeka, we wtorek idę do pracy, a później na siłownie, w środę próbna matura z matmy, w czwartek spokój, w piątek może w końcu uda mi się spotkać z Magdą, bo wczoraj nam nie wyszło.
91 dni do Cypru. Chcę już wiosnę, tylko ja tak mam?


czwartek, 23 lutego 2017

Cheatmeal!

Cheatmeal!
Moje ulubione święto - tłusty czwartek - uczciłam jak należy. Pączki, jejku, jak ja tęsknie za słodkościami! Ale tak szczerze? Chwila, dosłownie dwie minuty przyjemności i teraz czuje się ciężka i zalana. A nie powiem, bo pozwoliłam sobie dziś na dużo, były pączki, był kawałek ciasta i była kawa z mlekiem. Chciałam wieczorem iść na fitness, ale mam dziś duuuużo nauki i chyba się nie wyrobię, ale tragedii nie ma, o 8 rano byłam już na siłowni i wyszłam o 10, więc można mi to wybaczyć. Pierwszy raz robiłam dziś przysiady ze sztangą i pomimo tego, że pierwszy całkowicie mnie powalił i aż kucnęłam (spodziewałam się, że będzie lżej, haha) to nie było źle i później już jakoś poszło. 
Jutro ostatni raz do pracy i mam wolny weekend, już nie mogę się doczekać. Będzie siłownia, spotkam się z Magdą i poplotkujemy! A w poniedziałek koniec przyjemności, wracam do rzeczywistości i do szkoły, znów na angielski. Nie mam pojęcia jak pogodzę siłownie ze szkołą. Dobrze, kończę, do następnego!
94 dni do Cypru <3


poniedziałek, 20 lutego 2017

20.02.2017

20.02.2017
Mam jeden dzień wolnego, powinnam go poświęcić nauce, ale jakoś mi to nie idzie. Rano poszłam na siłownie, zakupy w tesco, w domu zrobiłam obiad i zaczęłam sprzątać. Spędziłam trochę czasu z rodziną i właściwie dzień się już kończy, a ja nie ruszyłam książek. Nawet nie wiem kiedy to wszystko się tak potoczyło, jestem w klasie maturalnej, pracuje na pół etatu, daję korepetycje z angielskiego i mam milion zajęć dodatkowych zupełnie niezwiązanych ze szkołą. Nie mam pojęcia jak ja to godzę, teraz są ferie, więc jakoś idzie, ale co będzie po tym tygodniu to nie mam pojęcia. 
Pracuję we wtorek, środę i piątek. W sobotę spotykam się z Magdą, nareszcie, mam jej tyle do powiedzenia, że nie wiem od czego zacząć. Ostatnio gdzieś razem wyszłyśmy przed świętami, później plany lekcji nam się w ogóle nie zgrały i nie było jak. Tęsknię za nią cholernie i mam dla niej drobiazg z okazji walentynek. Właściwie to słodycze, Właściwie to leżą na mojej toaletce już od dłuższego czasu, a ja ich nie zjadłam, to jest dopiero sukces! 
Tak, teraz powinnam się jednak iść uczyć, bo założyłam się z Ardianem, że każdy sprawdzian z polskiego do końca roku zaliczę na przynajmniej 3 w pierwszym terminie. Walczymy o słoik masła orzechowego, więc mam motywacje, masło orzechowe to moja miłość. Pa.


czwartek, 16 lutego 2017

Trenujemy!

Trenujemy!
Systematyczność nie jest moją mocną stroną, tego nie ukrywam. Ale na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że od piątku byłam u babci, gdzie nie ma internetu i nie mogłam nic z tym zrobić. No i oczywiście dużo pracowałam i uczyłam się, bo matura coraz bliżej, niestety... Ale pomimo tego znalazłam swoje miejsce na ziemi! W końcu poszłam na siłownie, jestem tam od poniedziałku i, chociaż na początku czułam się bardziej niż niepewnie, bardzo mi się podoba. Dosłownie mogę wyrzucić (albo i wypocić, haha) z siebie wszystko co mnie męczy. Słodyczy dalej nie dotykam, już trzeci tydzień, jestem z siebie niesamowicie dumna, tyle jeszcze nie wytrzymałam, a przypominam, że pracuje w cukierni, więc kusi podwójnie. No i pierwszy pomiar już za mną, mam moje małe efekty i  moje małe sukcesy, z których bardzo się cieszę, i które mnie motywują do dalszego działania. Chyba tyle chciałam Wam przekazać, teraz idę spakować torbę na siłownie, pozmywać i szybki prysznic. Później do spanka, żeby rano wstać bez problemu. A w sobotę idę z mamą do kina!


piątek, 3 lutego 2017

Update z życia

Update z życia
Studniówkowy szał już za mną, teraz przed oczami mam tylko arkusze maturalne i zaliczenia. Za tydzień ferie, które pewnie w całości spędzę w pracy, ale nie narzekam, bo to wszystko na własne życzenie! Szczerze pokochałam zajęcia fitnessu i nawet postanowiłam iść na siłownie, spełnię postanowienie kiedy dostanę wypłatę i wtedy dopiero zacznie się dziać! Jak na razie odstawiłam cukier, kawę rozpuszczalną (łamie mi to serce, codziennie rano czarna kawa sypana bez cukru i mleka), nauczyłam się jeść śniadania i regularne posiłki, to jest dla mnie cud, bo śniadania to zupełnie nie moja bajka. Do tego zaprzyjaźniłam się z moim największym wrogiem - grejpfrutem. Zobaczymy co wyjdzie z tej przyjaźni.
Po feriach mam próbną maturę, boję się tylko matematyki, o angielski się nie martwię, a z polskim powinnam sobie poradzić. Wciąż jestem w kropce jeśli chodzi o moje studia, kiedy myślę, że już podjęłam decyzje pojawia się jakieś ALE i całkowicie mnie dezorientuje, jednego tylko jestem pewna - nie Wrocław, za blisko, a ja chcę się stąd uwolnić. 
U Was też tyle się dzieje?

Zdjęcie stare, ale napawa mnie ogromną motywacją do działania, bo już za 115 dni znów tam będę!

sobota, 28 stycznia 2017

Studniówka

Studniówka
Dzień przed tym magicznym wydarzeniem postanowiłam pójść na fitness i szczerze - bałam się tylko zakwasów. Ale dziś jestem już dzień po studniówce i wiem, że zakwasy po ćwiczeniach to nic w porównaniu z tymi po zabawie. To była zdecydowanie najlepsza noc jaką do tej pory przeżyłam, niesamowita atmosfera, wszyscy byliśmy wystrojeni i polonez wyszedł naprawdę cudownie. Szłam w trzeciej parze, dla mnie samo to, że byłam na początku jest CZYMŚ, bo w gimnazjum zrobiłam co mogłam, żeby być na końcu. 
Usłyszałam wiele komplementów na temat tego jak wyglądam i nie będę udawać, że to dla mnie nic takiego, bo bardzo mnie to cieszyło. Tańczyłam prawie cały czas, o 6 rano prawie płakałam ze szczęścia zdejmując z nóg szpilki. A dziś zakwasy i dosłownie wszystko mnie boli. Ale kiedy oglądam zdjęcia widzę, że było warto. Teraz niestety muszę skupić się na tej mniej przyjemnej stronie studniówki - maturze. Trzymajcie kciuki!





środa, 25 stycznia 2017

Keep it going!

Keep it going!
Sama jestem w szoku, że się na to zdecydowałam, ale jednak! Jutro idę na pierwsze zajęcia fitness. Od jakiegoś czasu chciałam iść na siłownie, ale zawsze wygrywała wymówka, autobusy mi nie pasują, szkołę kończę późno, karnet jest drogi, jest mi nie po drodze, nie chcę iść sama... Mogłabym tak wymieniać dosłownie bez końca. Nie mówię oczywiście, że teraz całkowicie zmienię mój styl życia, bo myślę, że nie. Ale mimo wszystko jestem pewna, że wyjdzie mi to na dobre. Zajęcia są dwa razy w tygodniu i mam nadzieję wytrwać jak najdłużej. W dodatku jest to tańsza opcja niż siłownia i nie jestem uzależniona od autobusów, bo wszystko dzieje się u mnie na wsi! Jutro zaczynam swoją przygodę ze sportem, a Wy trzymajcie za mnie kciuki!


środa, 18 stycznia 2017

18.01.2017

18.01.2017
Moje życie towarzyskie ostatnio szaleje jak nigdy, oczywiście w najlepszym znaczeniu. Często wychodzę gdzieś z Darią, w ogóle dużo czasu ostatnio spędzamy razem i naprawdę się do siebie zbliżyłyśmy tak jak kiedyś.Razem odliczamy do studniówki, naprawdę nie możemy się doczekać. W końcu się wytańczę! 
Pochwalę się Wam czymś - kilka dni temu wykreśliłam jedną z pozycji na mojej liście postanowień noworocznych, a mianowicie odkąd pamiętam chciałam kupić coś w Triumph'ie, ale zawsze miałam inne, ważniejsze, wydatki. Tym razem nie było żadnych wymówek i to było jedyne miejsce gdzie znalazłam biustonosz odpowiedni do mojej studniówkowej sukienki, więc i wyboru za dużego nie miałam. Grunt, że spełniłam marzenie i mogę się skupić na realizacji kolejnych. Zostało 14, ale zastanawiam się nad dopisaniem kilku, które przyszły mi do głowy jakiś czas temu. 
Jak Wam idzie realizacja celów? 


piątek, 13 stycznia 2017

13.01.2017

13.01.2017
Nie mogę uwierzyć, że rok 2017 przywitał mnie w taki cudowny sposób! Ed wrócił z przerwy, dostałam pracę, którą uwielbiam, nie tak jak pizzerię, ale myślę, że to kwestia czasu ;) Egzaminy poszły mi, tak mi się wydaje, bardzo dobrze i w moim życiu prywatnym też dzieje się wiele wspaniałych rzeczy! W dodatku dzisiejszy polonez tańczony w rynku wprawił mnie w studniówkowy nastrój, sukienka jest u krawcowej na ostatnich poprawkach, partner już w pełnej gotowości, do szczęścia brakuje mi tylko czerwonej podwiązki. Studniówka za dwa tygodnie, poloneza tańczę z moim wychowawcą, więc muszę się pięknie nauczyć układu, żeby wstydu nie było. Teraz czas na zrobienie paznokci i przygotowanie się na jutrzejszy dzień w pracy <3


poniedziałek, 2 stycznia 2017

2017!

2017!
Witam Was w zupełnie nowym, 2017, roku! Nie będzie nic w stylu "nowy rok, nowa ja". Zostaję taka jaka jestem, bo poprzedni rok miał na mnie niesamowicie duży wpływ i ukształtował mnie jak żaden poprzedni. I szczerze mogę powiedzieć, że to był najlepszy rok, mam całe mnóstwo cudownych wspomnień i nie żałuje żadnej decyzji podjętej w 2016. Jednak teraz czas na następce, lista celów już zapisana, będę pracować ile mogę, żeby osiągnąć to co sobie wyznaczyłam, będę spełniać marzenia i, na pewno, nie będę się ograniczać, sprawię, że ten rok dorówna poprzedniemu, a może nawet go przewyższy! 
Mam nadzieję, że Wam 2016 też minął tak dobrze jak mi i oczywiście, że rozpoczynający się 2017 będzie najlepszy jaki może być :) 


Copyright © 2016 The Selfish Blog , Blogger